Blog
Blog twój scenariusz to przestrzeń, w której pisząc dla Was dzielę się swoim doświadczeniem i wiedzą w sferze rozwoju dziecka i spojrzenia na rodzinne, niebanalne życie.
13.04.2022
INDYWIDUALNA MOC DZIECKA
Zacznijmy od nas samych.
Jak wyglądałby świat z perspektywy dziecka, którym kiedyś byliśmy?
Kiedy jedno doznanie goniło drugie, gdy wszystko nas zadziwiało, a wieczorami wyczerpani natłokiem wrażeń, byliśmy zbyt podekscytowani, by zasnąć.
Dziś wyrośliśmy z nieustającego zachwytu, a tamten czas przykryły obowiązki, odpowiedzialność i przyzwyczajenia.
To co było proste, stało się skomplikowane. A wielkie sprawy straciły na znaczeniu.
Na nic nie dajemy sobie czasu. To czas wziął w posiadanie nas.
Życie stało się testem odporności na stres. Robimy wszystko, aby nasze życie było optymalne i doskonałe. A to co robimy musi mieć sens i zmierzać do wyznaczonego celu.
Myślimy wyłącznie o tym, co było i będzie. Naszemu bytowi nadajemy zawrotnej prędkości, zapominając o tym, jak to jest być i żyć „tu i teraz”.
Trudno dziś jednoznacznie stwierdzić, jaki potencjał w nas drzemał, o czym marzyliśmy w dzieciństwie, co nas napędzało i w jakiej sferze byliśmy najbardziej uzdolnieni.
Czy kiedykolwiek zadałeś sobie pytania:
Czy wiesz, kim naprawdę jesteś?
Dlaczego jesteś właśnie taki, a nie inny?
Czy jesteś taki, jaki chciałbyś być?
Czy ty sam ustaliłeś sobie kierunek, do którego teraz zmierzasz, czy to los zadecydował za ciebie?
Kiedy odpowiesz sobie na te pytania, zrozumiesz, jak trudne jest dostrzeżenie w dziecku jego talentów i pielęgnowanie ich bez wpływów zewnętrznych.
Jakie zdolności drzemią w naszych dzieciach? Jak nie przeszkadzać dziecku w rozwoju?
Przede wszystkim ważna jest tutaj świadomość.
Świadomość tego, że każde dziecko rodzi się z ogromnym potencjałem, zasobem rozwojowym i twórczym. Każde dziecko jest wyjątkowe. I to system, w którym żyjemy i my, dorośli nieświadomie niszczymy dziecięcy potencjał. Polski system szkolnictwa obecnie nie działa. Wszystkie dzieci równane są do jednego poziomu. Ważny jest wynik. A za wynikiem idzie narzucona jakość. A czym jest jakość, którą ktoś/coś narzuca?
Musimy zrozumieć, że szczególne predyspozycje dziecka, nawet te najmniej oczekiwane i te pozornie „uciążliwe” dla rodzica/nauczyciela czy systemu mogą się w przyszłości przerodzić w mocną stronę dziecka.
Thomas Edison, jeden z kluczowych wynalazców w historii, był zawsze najgorszym uczniem w klasie. Pablo Picasso nie potrafił zapamiętać kolejności alfabetu. Johna Lenona wyrzucono z przedszkola za złe zachowanie, a Woody Allen miał liczne kłopoty w szkole, bo zajmowało go wszystko, tylko nie to, co mówili nauczyciele.
Norweski kompozytor Edvard Grieg o czasach szkolnych nie wyrażał się pochlebnie: „Szkoła rozwinęła we mnie wszystko, co złe; dobre cechy pozostawiła nietknięte”. Geniusze to często szkolni frustraci, płynący pod prąd nonkonformiści, introwertyczni dziwacy, którzy nie osiągają szczególnych wyróżnień na tle klasy i szkoły.
Trudno dostrzec potencjał w dziecku, kiedy edukacja na co dzień nie wspiera, a z tą prędzej czy później dziecko się zderzy. Mało tego, system edukacji nie jest nawet w minimalnym stopniu przygotowany do wspierania dzieci wysoko wrażliwych i zdolnych.
Współczesne dziecko od narodzin jest boleśnie doświadczane. Bombardowane światem technologicznym, właściwie od urodzenia, już na starcie ma spłycone życie emocjonalne. Do tego normy, ramy i oczekiwania, w których dziecko musi się nieustannie poruszać. Oczekiwania rodzicielskie, oczekiwania przedszkolne i szkole, często do późnych godzin nie pomagają dziecku poznawać w naturalny sposób świata. Nie są temu winne one same – dzieci. No bo jak mają mieć otwarte i pewne siebie głowy, kiedy wiecznie są pouczane?
A kiedy kończą swój dzień przedszkolny/szkolny rodzic zabiera dziecko zajęcia dodatkowe czy nawet na plac zabaw, na którym dalej jest bacznie obserwowane. Rodzic jest zlękniony na samą myśl, o tym, żeby odpuścić na chwilę swoją uwagę od dziecka.
I to my rodzice powinniśmy najzwyczajniej odpuścić. Zamiast ingerować w zabawy naszego dziecka, zbudujmy mu przestrzeń do odkrywania. Zamiast upominać, wzmacniajmy dobre zachowania. Zamiast udzielać odpowiedzi na pytania, które nie zostały zadane, wsłuchujmy się w to, co mówi do nas dziecko. Zamiast oceniać, spędzajmy czas ze sobą, w najprostszym wydaniu.
Bądźmy uważnymi obserwatorami dziecka. Dajmy mu twórczą swobodę. Zapisujmy na zajęcia, o które dziecko samo prosi. Zamiast tabletu proponujmy wspólne działanie. Zarażajmy dzieci miłością do natury i ruchu.
W prostych, ale wspólnych życiowych działaniach i doświadczeniach tkwi największa siła.
A talent, czy potencjał, to tylko umowne pojęcie.
Tak naprawdę nie ma znaczenia, jaką w swoim życiu dziecko odnajdzie drogę. Znaczenie ma wyłącznie nasze podejście do dziecka jako wspierającego rodzica. Wybory naszych dzieci mogą pozornie wydawać się nam abstrakcyjne czy błahe. Ważne jest jednak to, czy dziecko w dorosłym życiu osiągnie spełnienie. A spełnienie, to nic innego niż dobre, szczęśliwe życie. A najważniejszą próbą dla rodzica jest to, czy zdoła w pełni zaakceptować wybory swojego dziecka.
„Kiedy miałem 5 lat, mama mówiła mi, że szczęście jest kluczem do prawdziwego życia. Gdy poszedłem do szkoły, zapytali mnie, kim chcę być, gdy dorosnę. Odpowiedziałem: „Chcę być szczęśliwy”. Powiedzieli mi, że nie zrozumiałem pytania. Ja im powiedziałem, że nie rozumieją życia.” John Lennon
Guszka.
Tekst inspirowany książką G.Huther, U.Hauser „Wszystkie dzieci są zdolne. Jak marnujemy wrodzone talenty”.